0
kinka 17 października 2015 12:03
Image

Image

Po obfotografowaniu skałek i przelatującego nad naszymi głowami samolotu wracamy. Po drodze zaczyna padać deszcz. W pokoju zastajemy kartkę od obsługi z informacją, że na najbliższe dni zapowiadane są silne wiatry, więc nie należy nic wynosić na taras... Jutro ostatni dzień z samochodem, na szczęście według mojej norweskiej pogody na północy wyspy nadal ma być w miarę ładnie, więc kierunek na jutrzejszą wycieczkę już mamy. Bardzo wieje, tak bardzo, że nie da się wypić wieczornego piwka na ławce. Z niecierpliwością czekamy na jutro.Dzień 4.
Nadal pochmurno, bardzo ciepło i wilgotno. Pakujemy się do punciawki i kierujemy się na drogę szybkiego ruchu VR1 (tą samą, co wczoraj) w stronę Canical, w miejscowości Machico odbijamy na VE1 w stronę Porto da Cruz. Szczytów gór nie widać, chmury schodzą bardzo głęboko w doliny, zastanawiamy się jak się czują ludzi mieszkający wysoko na zboczach, jeżeli np przez 3 dni w tygodniu wychodząc z domu widzą tylko chmurę od środka :D Ponieważ na Maderze jest wszędzie blisko, jeżeli jedzie się drogami ekspresowymi, a nie serpentynami, cała podróż do Porto da Cruz zajmuje nam około 30 min (34 km). Główną atrakcją miasteczka jest skała Penha d’Águia, na którą można się wspiąć, podobno widać z niej Ponta Sao Laurenco.

Image

U podnóża skały można skorzystać z kąpieli w małej zatoczce z czarną żwirkową plażą. Po kilkunastominutowym spacerze w miasteczku udajemy się dalej, w stronę Faial. Ta okolica otrzymuje miano Nowej Zelandii - wrzynające się w morze klify z kłębiącymi się nad nimi ciemnymi chmurami przypominają plenery z Władcy Pierścieni.

Image

Image

Niby niebo prawie wszędzie jest zachmurzone, ale tam, gdzie akurat jesteśmy, wychodzi słońce :D Jest 31 stopni w cieniu. Mamy kilka kroków do basenu przy samej plaży, ale oczywiście klapki i ręczniki zostały w samochodzie. Na szczęście bryza od oceanu trochę chłodzi. Z Faial kierujemy się w stronę miejscowości Santana, gdzie jest najwięcej tradycyjnych maderskich domków krytych strzechą. Ten odcinek drogi to prawdziwe wyzwanie. Wyobraźcie sobie drogę o nachyleniu ponad 50 stopni, pośrodku której na łuku macie znak Stop i musicie skręcić w lewo :shock: Widoki za to, jak to na Maderze, przepiękne, chociaż ocean przysłonięty warstewką mgły.

Image

Image

Image

Domki są bardzo malownicze, odnowione i dostępne w środku dla zwiedzających, w kilku z nich urządzone są sklepiki z pamiątkami. Turystów mnóstwo. W Santanie znajduje się Parque Temático da Madeira, do którego wstęp kosztuje 10 euro, oczywiście odpuszczamy, tradycyjne domki stoją też w centrum miasteczka i nie musimy płacić za ich oglądanie.

Spacerujemy po Santanie, nadal jest upalnie i wilgotno. Mamy dużo czasu do wieczora, jedziemy więc zobaczyć, jaka pogoda w górach, może uda się uderzyć na Pico Areeiro. Według spotkanych dzień wcześniej rodaków, jeżeli szczyt będzie w chmurach, to nie ma co jechać, bo nic nie zobaczymy. Udajemy się drogą VE1 w kierunku Faial, tam odbijamy na ER103 w stronę Ribeiro Frio. To dopiero wyzwanie dla małej punciawki ;) Na większości zakrętów trzeba redukować do pierwszego biegu, bo inaczej nie podjedzie. Widoki przepiękne - wysokie góry i głębokie doliny. Im dalej od wybrzeża, tym większe zachmurzenie. W góskiej miejscowości Ribeiro Frio zaczyna się szlak PR11 - Vereda dos Balcoes. Parkujemy równolegle do drogi, na szczęście jest jedno miejsce.

Image

Image

Tabliczka informuje, że odległość do punktu widokowego Balcoes to 1,5 km, a czas potrzebny do przejścia 1,5 godziny. Wchodzimy po schodkach ostro pod górę, potem lewadą Serra do Faial idziemy do punktu widokowego. Lewada prowadzi przez relikt trzeciorzędu, las Laurissilva, będący częścią obszaru Natura 2000. Pachnie zupełnie jak w polskim lesie :D Droga do Balcoes zajmuje nam 20 min, widoczność jest średnia, widać ukryte w chmurach szczyty centralnego masywu górskiego, po drugiej stronie ocean zasnuty mgiełką. Wieje jak na dworcu w Kielcach. Pstrykamy fotki i wracamy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image


W międzyczasie wsuwamy po kanapce, sprawdzamy trasę i podjeżdżamy kawałek w stronę Pico Arieiro. Trasa PR1 czyli Vereda do Arieiro jest częściowo zamknięta, ale na szczyt można wjechać samochodem. Temperatura spada do 16 stopni, wjeżdżamy we mgłę i niestety rezygnujemy...

Image

Mgła już z nami zostaje, wracamy do Funchal drogą ER103 przez wzgórze Monte. Zaczyna dość mocno padać, więc nawet się nie zatrzymujemy. W Sao Martinho - dzialnicy hotelowej Funchal, tam, gdzie mieszkamy, przestaje padać. Mamy jeszcze trochę czasu do kolacji, idziemy więc na plażę korzystać z uderzeniowej dawki jodu. Ocean jest szary, niebo jest szare, plaża jest szara i nawet Cabo Girao wygląda na przygnębione. Może jutro pogoda się poprawi.

ImageDzień 5.
Niestety nadzieja na poprawę pogody okazała się płonna. Nocny sztorm nie pozwalał spać, a rankiem zamiast błękitnego nieba i szafirowego oceanu zobaczyłam popielatą ścianę deszczu. Cóż poradzić, czekamy. Zostawiam kluczyki od punto w recepcji, chociaż i tak w taką pogodę pewnie nikt po niego nie przyjedzie. Dziesiąta, jedenasta, coraz większe nerwy, pada tak, że nie da się wyjść. Około południa deszcz przechodzi w mżawkę, jedziemy więc autobusem do Funchal. Podróż trawa prawie pół godziny, a to tylko 2,5 km, jednak autobus zatrzymuje się co około minutę, to aż nie do wiary, ale sprawdzałam z zegarkiem w ręku :D Dla Maderczyków przejście 100 metrów to już chyba kawał drogi. Nie polecam też wybierać się do stolicy wyspy samochodem, poprzedniego dnia przez pół godziny bezskutecznie szukałyśmy parkingu.
Wysiadamy w centrum miasta przy promenadzie i kierujemy się w stronę najstarszej ulicy miasta, Rua de Santa Maria, która została wytyczona w 1430 roku.
Mijamy najbardziej znany targ Mercado dos Lavradores mieszczący się przy Rua Brigadeiro Oudinot, który dziś (w niedzielę) jest nieczynny. Atrakcją Rua de Santa Maria są fantastycznie pomalowane drzwi domów, przy uliczce jest wiele knajpek i restauracji, na szczęście, bo znów pada, więc każdy kawałek zadaszenia się przyda.

Image

Image

Image

Image

Na kolejnych drzwiach dwie czarownice - śmiejemy się, że to nasze świętokrzyskie krajanki spod Łysej Góry.

Image

Image

Image

Zawracamy w kierunku gotyckiej katedry Sé Catedral z 1514r., przed którą znajduje się pomnik Jana Pawła II, upamiętniający jego wizytę na wyspie. Akurat trwa msza, kościół pełny ludzi, śpiewa chór. Korzystając z okazji modlimy się o poprawę pogody ;)

Image

Image

Niedaleko katedry, na deptaku prowadzącym w stronę promenady kolejny polski akcent - popiersie Józefa Piłsudskiego, który przebywał na Maderze na przełomie 1930 i 1931r. Na widok popiersia obydwie zawołałyśmy "Patrz, Stalin!" :D, co wywołało rechot Polaków akurat robiących sobie zdjęcia z Marszałkiem. Posilamy się lokalnym przysmakiem bolo do caco - pieczonym na rozgrzanej płycie podpłomykiem, grubo posmarowanym masłem czosnkowym z chorizo.

Image

Image

Następnym punktem zwiedzania stolicy Madery jest pomnik pochodzącego z Funchal Cristiano Ronaldo. Pomnik słynny na całym świecie, a raczej będący przedmiotem żartów całego świata - CR7 ma na nim zbyt obcisłe spodenki :lol: Pomnik znajduje się przy wejściu do portu, idąc od innej strony łatwo go przeoczyć. Po drodze mijamy nowojorskie/maderskie (niepotrzebne skreślić) charakterystyczne żółte taksówki.

Image

Image

Image

Image

Wracamy w stronę centrum, nagle wiatr rozwiewa chmury i wychodzi słońce. Przed sobą mamy taki widok:

Image

a za sobą taki:

Image

Kierujemy się w stronę dawnej twierdzy, XVII-wiecznej Fortaleza de São Tiago, w której obecnie mieści się muzeum sztuki współczesnej. Cały czas mamy nadzieję, że chmury ostatecznie się rozwieją i uda nam się wjechać kolejką linową Teleferico na Monte, albo chociaż zobaczyć ogrody botaniczne. Nieststey, epizod z błękitnym niebem trwał tylko kilkanaście minut, chmury znowu nadciągają, wracamy więc do hotelu.

Image

Image

Po prawie godzinnym spacerku w hotelu wita nas taki widok na morze:

Image

Coś mi się wydaje, że jutro nareszcie będzie ładnie :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (18)

damianek 21 października 2015 23:39 Odpowiedz
jak jesteście w Funchal polecam zajrzeć choćby na poncho do knajpki O AVO, przesympatyczny właściciel i bardzo dobre ceny.
kinka 22 października 2015 20:35 Odpowiedz
Niestety już nie jesteśmy. Dziękuję, postaram się do końca miesiąca napisać resztę :)
refiko 22 października 2015 20:38 Odpowiedz
W lutym lecę na Maderę więc czekam na jeszcze! :D
zxcvbnm 22 października 2015 22:33 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością na kolejną część, oglądając kolejne zdjęcia przypominają się te krajobrazy. Kto był, to na pewno zrozumie.Czuję, że nadszedł czas, aby w końcu opisać tegoroczną majówkę na Maderze.
dermatofag 30 października 2015 11:29 Odpowiedz
zxcvbnmCzekam z niecierpliwością na kolejną część, oglądając kolejne zdjęcia przypominają się te krajobrazy. Kto był, to na pewno zrozumie.Czuję, że nadszedł czas, aby w końcu opisać tegoroczną majówkę na Maderze.
dermatofag 30 października 2015 11:32 Odpowiedz
Kinka i ZXCVBNM (nie mogłeś wziąć górnej linijki liter?) - prośba: napiszcie coś, skoro i tak zamierzacie. Mam za dwa tygodnie lot i gorączkę przygotowawczą. Twórczo wykorzystałem Kinki opis, popinowałem co mogłem, ale co dalej? No i kilka rad: co koniecznie, czego unikać, z czego skorzystać? Będę wdzięczny usilnie.
dermatofag 30 października 2015 11:32 Odpowiedz
Kinka i ZXCVBNM (nie mogłeś wziąć górnej linijki liter?) - prośba: napiszcie coś, skoro i tak zamierzacie. Mam za dwa tygodnie lot i gorączkę przygotowawczą. Twórczo wykorzystałem Kinki opis, popinowałem co mogłem, ale co dalej? No i kilka rad: co koniecznie, czego unikać, z czego skorzystać? Będę wdzięczny usilnie.
dermatofag 30 października 2015 11:35 Odpowiedz
kiks, przepraszam. Generalna prośba o szybkie dopiski, bo niedługo tam lecę. Dzięki!
kinka 30 października 2015 21:50 Odpowiedz
Już piszę :) Tylko tak długo schodzi ze zdjęciami ...
kinka 30 października 2015 21:50 Odpowiedz
Już piszę :) Tylko tak długo schodzi ze zdjęciami ...
dermatofag 2 listopada 2015 09:38 Odpowiedz
kinka napisał:Już piszę :) Tylko tak długo schodzi ze zdjęciami ...Zdjęcia pal diabli! Sam zobaczę!Jakieś rady? "Tam nie jedź - kicha", "Tam koniecznie!".Bierzemy samochód i mamy 5 dni, wygląda, że będziemy czasem dublować trasy, to, w końcu, niewielka wyspa...Coś z jedzenia? Słynne pałasze - pałaszować, czy nie warte tego?
kinka 2 listopada 2015 10:00 Odpowiedz
Nie ma miejsc, w które nie warto jechać. Północne wybrzeże zdążycie w jeden dzień, Porto Moniz, Sao Vicente, aż do Ponta Delgada i może Santany, wszędzie jest blisko, zależy, ie czasu będziesz chciał spędzić w danym miejscu. Nam pogoda nie pozwoliła na Pico Ruivo i Pico Areiro, wzgóze Monte, Madalena do Mar, a są warte zobaczenia. Odpuściłyśmy sobie ogrody botaniczne. Koniecznie wybierz się na Ponta Sao Laurenco, tylko przy jak najlepszej pogodzie, i na Cabo Girao, jak stwierdzisz, że wjazd autem cię przerasta, to autobus 142 dojeżdża prawie na samą górę, można wrócić na piechotę i podziwiać widoki. Tam tez najlepiej w słońcu i po południu, kiedy słońce oświetla Fuchal, chmury potrafią zawisnąć poniżej platformy widokowej i wtedy nic nie zobaczycie. Koniecznie też na Eira do Serrado - punkt widokowy na położoną w głębokiej dolinie Wioskę Zakonnic czyli Curral das Freiras, robi mega wrażenie. Przy ładnej pogodzie można więcej, możesz jechać np. na zachodnie wybrzeże i zaglądać do każdego miasteczka po drodze :) Pałasz z bananami i marakują to jedna z najpyszniejszych potraw, jakie jadłam w życiu.
cypel 2 listopada 2015 10:13 Odpowiedz
kinka napisał:Po obfotografowaniu skałek i przelatującego nad naszymi głowami samolotu TAP Portugal wracamyTo nie jest TAP tylko Transavia.
kinka 3 listopada 2015 09:17 Odpowiedz
cypel napisał:kinka napisał:Po obfotografowaniu skałek i przelatującego nad naszymi głowami samolotu TAP Portugal wracamyTo nie jest TAP tylko Transavia.A no przecież :D Oczy już nie te :P
raphael 9 listopada 2015 19:55 Odpowiedz
Z miłą chęcią przeczytałem i czekam na ciąg dalszy.Nieco zaskoczyły mnie widoki z wysuszonego Ponta de São Lourenço - gdy byłem tam w styczniu, oaza wcale nie przypominała bazy islamistów, ale raczej jakieś irlandzkie łąki. Ale fakt, lato i słońce sporo wypaliły :) Porównajcie sobie, jak to samo wygląda w barwach soczystej zieleni.
kinka 12 listopada 2015 10:40 Odpowiedz
raphaelZ miłą chęcią przeczytałem i czekam na ciąg dalszy.Nieco zaskoczyły mnie widoki z wysuszonego Ponta de São Lourenço - gdy byłem tam w styczniu, oaza wcale nie przypominała bazy islamistów, ale raczej jakieś irlandzkie łąki. Ale fakt, lato i słońce sporo wypaliły :) Porównajcie sobie, jak to samo wygląda w barwach soczystej zieleni.
Wow! Nie spodziewałam się aż takiej różnicy!
kinka 12 listopada 2015 10:40 Odpowiedz
raphaelZ miłą chęcią przeczytałem i czekam na ciąg dalszy.Nieco zaskoczyły mnie widoki z wysuszonego Ponta de São Lourenço - gdy byłem tam w styczniu, oaza wcale nie przypominała bazy islamistów, ale raczej jakieś irlandzkie łąki. Ale fakt, lato i słońce sporo wypaliły :) Porównajcie sobie, jak to samo wygląda w barwach soczystej zieleni.
Wow! Nie spodziewałam się aż takiej różnicy!
badmoon 18 listopada 2015 11:44 Odpowiedz
kinka napisał:Nam pogoda nie pozwoliła na Pico Ruivo i Pico Areiro, wzgóze Monte, Madalena do Mar, a są warte zobaczenia.Świetna relacja i super fotki. Żałuj, że nie wjechałaś na Pico do Arieiro. Jeśli w połowie drogi miałaś mgłę, to był dobry znak. Na Pico wjeżdżałem 3 razy. Dwukrotnie przez połowę drogi przedzierałem się przez gęste chmury (wioczność z 10-15 m max), szczyt natomiast był w pełnym słońcu, a poniżej nas morze z puchu. Widok był nieziemski, później poszukam i coś wrzucę u siebie. Zrobiłem tam sobie nawet piknik ;) Za trzecim razem jednak nie było już mgły w połowie drogi. Chmury były powyżej szczytu. Było przez to niesamowicie zimno (ok. 6 st. C we wrześniu, kiedy na dole mieliśmy 25-30), szaro i nieciekawie. Zjechałem po 5 min, pomimo że jechałem tam z południowo-zachodniej części wyspy.Ogród Monte Palace Botanical Garden na pewno warto odwiedzić. Nie interesują mnie kwiatki, a jednak zrobił na mnie duże wrażenie. W Madalena do Mar raz mieszkałem w domku przy samej plaży. Co tam jest takiego ciekawego? Owszem, miejscowość urokliwa, ale chyba nie zapuściłbym się tam specjalnie z Funchal.kinka napisał:Pałasz z bananami i marakują to jedna z najpyszniejszych potraw, jakie jadłam w życiu.Zgadzam się, ale nie wszędzie jest tak dobra. Jadłem ją wieokrotnie w kilku różnych miejscach i o dziwo najlepsza (wg mnie i pozostałej trójki z mojej wypadowej ekipy) była serwowana w hotelowej resturacji Calheta Beach. To ten starszy hotel, a wejście do knajpy od lewej strony stojąc twarzą do morza. Zaznaczam to, bo jest też bar po prawej i tam już dobrze nie karmią. Samą plażę lepiej sobie odpuścić, bo przez te betonowe bloki jest ohydna. Na pewno więcej uroku ma ta w Machico, a najfajniejsza, bo piaszczysta i naturalna jest Prainha (po naszemu plażyczka ;) ) w Canical.